"Tak się staram, a nic nie widać..."


Taką masz minę kiedy po raz kolejny mimo wielkiego wysiłku po raz kolejny mierzysz się i zdajesz sobie sprawę, że obwody wcale nie lecą w dół a waga tkwi w miejscu? Może sęk w tym, że robisz coś nie tak i nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy?
Nie ważne czy jesteś już doświadczonym fitnessowym wyjadaczem, czy Twoja przygoda ze zdrowym trybem życia dopiero się zaczyna - na pewno był kiedyś taki moment (bądź jest taki właśnie teraz), kiedy mimo ogromnych starań, nie było widać żadnych efektów Twojej ciężkiej pracy. Spoko, każdy przez to przechodził, razem ze mną na czele. Kilka lat temu, kiedy stanowczo postanowiłam się ogarnąć, schudnąć i nabrać trochę kondycji zaczęłam się interesować wszelkiego rodzaju fit ciekawostkami. Przeczesując porady z gazet pokroju Bravo Girl, for internetowych a nawet rzekomych sposobów rzędu "metoda na super tyłek wg Kim Kardashian" zamieszczanych na pudelku, błądziłam jakiś rok, zanim moje fit przeboje stały się w miarę racjonalne i efektywne. Jasne, czasem i w ciągu tego pierwszego roku było widać jakieś efekty, jednak byłe one dosyć szybko niwelowane jakąś nową pseudo mądrością, którą wprowadzałam w życie. A przecież nie ma nic bardziej demotywującego niż poświęcenia i wyrzeczenia, które nie dają nam tego, czego oczekujemy...


Podjadanie
Niby w teorii wszystko jest jasne - 5 niewielkich, regularnych posiłków w ciągu dnia. Wstajesz rano, zaliczasz śniadanie, ale wypad na miasto się przedłużył, a tu już pora drugiej szamki. A jesteś taka głodna... Wpadasz do pierwszej biedronki, którą napotkasz na swojej drodze, i na głodniaka łapiesz w swoje dłonie wielką bułę. Brzmi znajomo? A może jest wieczór, jesteś właśnie u znajomych, a na stole leżą pysznie wyglądające chipsy. "Przecież kilka nie zaszkodzi...". I od jednego do drugiego podjedzenia nagle cały misterny plan poszedł się... przespacerować. Musisz twardo trzymać się swoich postanowień. Bo mimo tego, że zjesz te swoje 5 zdrowych posiłków, 2 dodatkowe nieplanowane mogą całkiem skutecznie wszystko popsuć. Ja mam na to sposób - wieczór wcześniej przygotowuję sobie pudełeczka z jedzeniem na następny dzień. W ten sposób głód mnie nie zaskakuje, a ja spokojnie wcinam to, co powinnam.

Za mało
To był pierwszy hit w moim wykonaniu - dieta 1000 kcal. Już nawet nie chodzi o to, że chodziłam głodna, bo po pierwszym tygodniu nauczyłam się jak jeść dużo, ale zmieścić się w tym limicie, ale... Myśląc przyszłościowo, tego typu dieta to strzał w kolano. Jasne, na początku na pewno będzie widać efekty i bardzo łatwo idzie schudnąć te kilka kilogramów, ale co zrobić, kiedy waga stanie w miejscu, bo organizm już nie odczuwa tych 1000 kcal jako deficytu, tylko jako normalną ilość kalorii? Obciąć do 800kcal i obcinać tak aż do momentu, w którym nie będziemy mogli jeść wcale? Nie warto tak drastycznie zmniejszać liczby spożywanych kalorii, bo może jest to efektywne, tyle, że na krótką metę. Po pewnym czasie możemy znaleźć się w ślepym zaułku, z którego ciężko będzie nam wybrnąć.
Ale co zrobić, kiedy już popełniłaś ten błąd? Zacznij od nowa, z czystym kontem. Zacznij znów jeść normalnie. I nie załamuj się, kiedy waga początkowo skoczy w górę. Jeśli tym razem zrobisz wszystko tak jak trzeba, spadnie znowu, tylko tym razem masz szanse, że spadnie na stałe. :)

Za dużo/nieodpowiednie produkty o złej porze
Myślisz, że skoro tyle ćwiczysz możesz jeść ile chcesz, co chcesz i o każdej porze dnia? No bo przecież wszystko spaliłaś... Nie możesz być w większym błędzie. Dieta to około 70% całego efektu. Ćwicząc też musisz zachować umiar i zdrowy rozsądek, a dieta musi być zbilansowana. Poza tym, zwróć uwagę na to jakich składników odżywczych dostarczasz organizmowi o jakiej porze dnia. Nie przesadzaj z węglowodanami (szczególnie na kolację). Domowej roboty ciastka owsiane są ok. Przecież dietetyczne. Jeśli zjesz trzy... A nie dziesięć.
Co do zasad racjonalnego żywienia odsyłam Cię do starszego postu - KLIK

Zbyt dużo ćwiczeń, lub "oszukane godziny"
Zapisujesz się na siłownię i wpadasz w fitnessowy ciąg. Chodzisz na zajęcia praktycznie codziennie, zawsze co najmniej 2h, jak nie więcej. ERROR. Musisz dać sobie odpocząć, nie warto zapominać o regeneracji. A może jesteś jedną z tych, które w ciągu tych 2-3h dziennie połowę spędzają na wyginaniu się przed lustrem i odpoczywaniu po wykonanej przed chwilą niesamowicie męczącej serii przysiadów? :) Bądź szczera sama ze sobą, bo nie zawsze 3h spędzone na siłowni równają się 3h spędzonym na ćwiczeniach.

Za dużo aerobów
Chcąc zgubić tkankę tłuszczową treningi aerobowe są wręcz niezbędne, ale w tym przypadku więcej nie równa się lepiej. Wystarczy 45 minut dziennie. Przesadzając z ilością tego typu treningu łatwo spowolnić (tak, SPOWOLNIĆ) sobie metabolizm (związane jest to z katabolizmem mięśni, ale to już temat na osobny post), co prowadzi do gromadzenia tkanki tłuszczowej, czyli czegoś, czego zdecydowanie nie chcemy. :D

Nie ćwiczysz z obciążeniem
Nie mówię, że zaczynając swoją przygodę z ćwiczeniami masz od razu chwytać po hantle i pakować. Jednak po pewnym czasie sama zauważysz, że zabawa z 1kg hantelkami nie sprawia Ci już trudności, a mięśnie nie pieką tak jak kiedyś. Wtedy warto pomyśleć o ćwiczeniach z większym ciężarem. Nie dość, że ciało stanie się jędrniejsze, mięśnie fajnie zarysowane, to na dodatek podkręcisz sobie metabolizm (anabolizm mięśni).

Nic nie zmieniasz
Tutaj nie ma co zbytnio się rozpisywać - warto różnicować swoje treningi. Po pewnym czasie ciało "przyzwyczaja się" do ćwiczeń, którymi je katujesz i efekty nie są już tak intensywne jak na początku. Jeżeli jednak jesteś tak uparta i przywiązana do ulubionego programu to pokombinuj chociaż z obciążeniem, ilością serii czy powtórzeń.






3 komentarze:

  1. Tez zaczynałam od diety 1000 kalorii :D Teraz jem 1800 kalorii, regularnie ćwiczę i figura sie w miarę trzyma :) Najgorzej jak wypadają jakieś imprezy rodzinne i tyle pyszności stoi na stole...

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba tytuł odnosi się do mnie :D
    Bardzo przydatne rady, z chęcią poczytałabym więcej o treningach, bo niby ćwiczę codziennie z rana 40min, ale niby fajnie bo spala tkankę tłuszczową ale ponoć też po 30min pali mięśnie w związku z czym już sama nie wiem co robić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie sprawa z aerobami na czczo wygląda tak - organizm czerpie wtedy energię głównie z glikogenu i tłuszczy. Po pewnym czasie wysiłku zaczyna brakować węglowodanów i wtedy dobieramy się do mięśni. :P Więc jeżeli ja miałabym coś doradzić, to na czczo - 30 minut ćwiczeń, a jeśli dłużej to zaopatrzyć się w BCAA (przed ćwiczeniami) a po - posiłek węglowodany + białko. ;)

      Usuń